Wielki krok - pierwsze minuty

Naprawdę czuję się wspaniale.
Leżę na własnym łóżku, patrzę na własny telewizor. Wypoczywam.
Papieros w ręce prawej, pilot w lewej. Na ekranie mój chudy idol mówi do dziewczyny „Miło cię było poznać”. Ona odpowiada „Ciebie też”. Niespiesznie opuszczają oczy - on twardziel, ona z kompleksem. Historia zmierza oczywiście do tego, żeby spotkali się jeszcze, bo to czterdziesta minuta filmu. Będzie niejeden zwrot oraz powieje dłużyzną. W zasadzie mi się nie spieszy.
Lubię ten film, ale pilot się przyda, bo puścili reklamy. Wydycham dymka i nonszalancko kieruję wiązkę podczerwieni w odbiornik. Lubię również siebie, bo jestem taki luźny.

- Dni otwarte w salonach...
- Przerywamy program, aby nadać...
Oj, będzie wojna. Reklamy przerwali.

Spikerka buraczana z podniecenia. Ja się stresuję.
Tragedia jakaś będzie. Rozkładam się bardziej stanowczo na wznak, żeby nie osunąć się nieelegancko na podłogę, kiedy mi serce stanie. Mam ochotę wcisnąć power. Nie robię tego metodycznie - na horrorach nie zamyka się oczu.

- Podano do oficjalnej wiadomości...
Będzie źle. Baba zaczyna się jąkać i chyba płacze.
- Przed chwilą człowiek zrobił wielki krok w swojej historii ewolucyjnej. Krok, skok...
Powiedz. Daj mi tę oficjalną wiadomość. Przemów do mnie wyrazami.
- Lekarstwo na śmierć stało się rzeczywistością!

Zakładam buty i upycham całą kasę po kieszeniach. Fajki skoczą.

***

Przed wyjściem zauważam, że kobiecina została zastąpiona przez reklamy. Ktoś szybko podjął decyzję. To będzie najdroższy bloczek w historii.

Na schodach wyprzedzam jakiegoś dziada. Też pewnie nałóg.
Potem robi mi się przykro. To duży niefart, że w tym wieku. Potężny dół to być musi. Mimo wszystko dół.

W sklepie każdy już wie. Wszyscy czerwonawi. Jakiś Mistrz pije piwo prosto z półki. Czyżby powiedzieli, że to już działa? A może po prostu akurat teraz dał na luz?
Przestępuję z nogi na nogę. Kolejka jak nigdy. Babcia dwa metry przede mną bierze pięć litrów gorzały. Doznaję na widok tego arsenału impulsu konsumpcyjnego, jednak przypominam sobie w samą porę, że dwie flaszki stoją w lodówce.

- Proszę pallmale za wszystko.
Z zażenowaniem konstatuję, że w kieszeniach zmieściłem ledwie paręnaście złotych. Na dwie paczki będzie.
- Za resztę jakiś klej do plastiku. Ten większy.

***

Otwieram drzwi od mieszkania i w ogóle się nie dziwię.
- Drzwi otwarte w salonach...

Teraz dopiero uderza mnie pytanie. Czy coś się zmieniło?
Mam więcej szlugów na stanie i tubę kleju. Natychmiast rozpoczynam rozmyślać, o co mi mogło chodzić z klejem akurat. Dochodzę do ciekawych wniosków.

Brak komentarzy: