Niedoręczony list miłosny

Doskonale wiem, jak teraz się czujesz,

rzekł Diabeł uśmiechając się tak,

żeby można go było poczytać o życzliwość.

To takie banalne.

Taka jest natura twoja, biedaku,

że pociąga cię i budzi żądze twe to tylko,

czego mieć nie możesz.

Widzę oczy twoje płonące i czuję twe pragnienie;

wierz mi, że rozumiem jak w myślach pięknieje

i korzenie zapuszcza wizja rzeczy owej płochej.

Jednak obojętność, fakt, że poza rąk zasięgiem

istota jej spoczywa takie jest nęcące,

tak snom nie daje przybywać.

Wiedz na pewno, a pewność tę zawierzyć mi możesz,

że gdyby tak się stało,

że twoja by była na pierwsze skinienie,

kiedy przywołać mógłby ją nawet błysk w oku,

kiedy w omdlenie wpadałaby słysząc pytanie

choćby o dzień tygodnia,

nie chciałbyś znać jej, mój panie.

A zmiana nieznaczna, w fizyczności żadna,

w dotyku, w zapachu i w smaku nie znałbyś różnicy,

wiotka niedostępność, gra uników zgrabna,

próżne kierowanie uwagi w inną stronę niźli twoja,

przyciąga i zapomnieć się nie daje.


Spojrzałem raz jeszcze

w twarz jego wyszczerzoną diablo.

Splunąwszy pod nogi,

szepnąłem zmęczony wyglądając za kontuar.


Tyle pierdolenia o czterdzieści groszy?

Już niech będzie ćwiartka. Żydzie.


W umyśle pieszcząc wyobrażenie

nabrzmiałej połówki moich marzeń.

Brak komentarzy: