Rośliny zielone. To jedno z jego zainteresowań, jego pasja. Tao. Droga do oczyszczenia. Często kiedy zostaje sam, kiedy nie ma nikogo kto mógłby go potępić, podgryza zielone liście z doniczek stojących na parapecie. Strumień soku z liści drzewka szczęścia powoli sączy się przez przełyk. To wielki problem wysysać płyn z liści. Jak najlepsza czekolada z Wedla, słodycz(?) nie daje mu spokoju, wciąga i uzależnia. Dla zwykłego śmiertelnika rośliny doniczkowe nie są żadnym przysmakiem. On je wprost uwielbia. Niczym koneser rozróżnia paproć, trzykrotkę czy fiołka. Nie chodzi tu oczywiście o fakturę liścia choć i tak mogła się wydawać dodatkowym atutem. Z zamkniętymi oczami, za pomocą tylko węchu rozróżnia około 100 gatunków roślin doniczkowych. Co dziwne nigdy nie przyrządzał z nich jakiś wyszukanych potraw. Zawsze za  najlepsze uważa rośliny prosto z ziemi. Czasem wiedziony opisanym już instynktem szuka czegoś w donicy rozrzucając ziemie dookoła… Być może on po prostu lubi szukać? Szuka w googlach i wikipedii, szuka nowych smaków i przygód. Czy można osądzać go tylko dlatego że poznał smak paproci? Czy można mieć pretensje że ma ochotę na lelka kozodoja? Czy trzeba się bać kogoś kto rzuca się na każdą zauważoną baranią skórę?

Brak komentarzy: