Ciężko było mu wstawać rano. Obolała głowa od googlowania do 2-giej w nocy. Co dzień opanowywał najmniej 1oo stron wyników wyszukiwania. Zaraz po tym jak wszyscy szli spać, on po cichu, po wielkiemu cichu, szedł sobie ku komputeru i w googlu serczu i serczu... Najczęściej ineresował się baranimi skórami, roślinami zielonymi i ptakami. Od dawna marzyłby złapać lelka kozodoja. Jak podaje wikipedia (wikipedia to dla niego drugie źródło informacji) lelek kozodój kóz nie doi a żywi się nocnymi owadami. Ponoć usłyszeć lelka live wróży szybki zgon. On nie bał się. Był pewien, że udowi ptaka szybciej. Ha! Był pewny tego, że zanim go załatwi poleci na nim jak na białym stworze z Neverending Story. Patrząc przez okno marzył o ucieczce. Ucieczce na kozodoju. Biorąc pod uwagę, że mało nie ważył, lot na lelku mógł skończyć się dla nich dwóch śmiertelnie. To nie było dla niego istotne. Instynkt podpowiadał "Złap go i leć". Instynktem kierował się często. Czy instynkt wiódł go ku nieodwracalnej katastrofie? W dzień zapatrzony w niebo szukał ptactwa, w nocy niczym bot przeglądał kolejne strony wyników wyszukiwania googla. Czy jego mózg jest wstanie pomieścić tyle informacji? Pytanie: czy naprawdę potrzebował wiedzieć tyle o baranich skórach?

Brak komentarzy: