Chujowy Dzień.

Wstajesz z łóżka. Czujesz od rana że coś jest nie tak. Wstajesz lekko zmęczony, w ustach czujesz ten smak, znajomy smak. W drodze do pracy w tramwaju, metrze, autobusie czujesz zapach, ten zapach, znajomy zapach. Wszystkie zmysły wskazują na jego obecność. Podobnie w pracy, na miejscu. Niezależnie od tego z kim i gdzie pracujesz twarze ludzi przypominają jeden kształt. Widok z za okna … ? Przesłania ci on. On w swoim jestestwie stanowi o tym dniu. On jest tym dniem a ty poruszasz się w nim. Czasem jest lekko obok, czasem zaraz nad głową. Uważaj na włosy! To właśnie dzięki niemu kiedyś będziesz łysy. Potrafi wisieć tak nisko nad głową że powoli wyciera się łysina.

Chuj. To o nim mowa.

Zastanawiam się nad rozwiązaniem, które, pozwala na zawieszanie takiego chuja w dowolnym miejscu i czasie na dowolnie długi okres (przynajmniej kilka godzin).
Pierwszy pomysł, jaki wpadł mi do głowy to STEROWIEC. Ostatnio nad miastem latał sterowiec allegro. Kto wie, może miał podwieszonego chuja? Sterowiec jest o tyle dobry, że lata powoli, pozwala chujowi zawisnąć na dłuższa chwile i spotęgować uczucie chujowego dnia. Słaba strona sterowca to chyba właśnie to, że lata powoli, nie rozsiewa uczucia chuizny dość szybko.

Pozostaje rozważenie wielkości zawieszonego chuja. Jeśli chuj jest wielkości dzielnicy to spokojnie może być pod sterowcem zawieszany a sam sterowiec nie musi nawet zbytnio się poruszać. Jeśli jest mały potrzeba czegoś szybszego jak np SAMOLOT. Jeśli założymy, że chuj jest rozpylany np jak nawóz to samolot jest świetnym środkiem do aplikowania chuja. Za teorią użycia samolotu przemawia to, że mój szef lata awionetką. A nikt tak nie potęguje uczucia chujowości jak własny osobisty przełożony.
Jeśli natomiast założymy, że jest jeden wielki chuj to trzeba by go na czymś powiesić. BALON?. No, bo jeśli chuj jest ogromny przykrywa swoim zasięgiem dzielnice lub miasto, to nie ma sensu poruszać się w jakiś inny sposób jak ze wschodu na zachód i przychodzić wraz ze wschodem słońca do kolejnych miast.

Szczytem megachujni byłyby chuj wielkości strefy czasowej. Kształtem może przypominałby bardziej banana ale jakże skuteczny byłby taki chuj. Należałoby rozpatrzyć wtedy możliwość zupełnego braku ruchu ze strony chuja. Obracająca się ziemia i nieruchomy chuj jak poprzeczka z podziałką południków w globusie. Chuj w regularnych odcinakach czasu przykrywałby sobą naprawdę spory obszar.

Można by też rozpatrzyć poruszanie się takiego chuja w kierunku przeciwnym i zgodnym z kierunkiem obrotu ziemi co dawałoby możliwość „zawisnąć” chujowi na dłużej nad pewnym obszarem a gdzie indziej z kolei pojawić się tylko na chwile.

Oczywiście wyżej wymienione przypadki należałoby rozpatrzyć tylko w przypadku gdyby chujowy dzień nastawał globalnie dla danego obszaru. Tak nie jest. Często podczas chujowego dnia spotykamy osoby uśmiechnięte i szczęśliwe. Stąd też obstaję za teorią małego prywatnego chuja. Co do samego sposobu podwieszania. Widzę dwie możliwości.

- My sami stanowimy dla chuja niewidoczną zawieszającą siłę.
- Inni zawieszają go nad nami w sposób mniej lub bardziej świadomy.

W każdym z przypadków chuj pozostaje zawieszony na krążku liniowym lub ich zestawie pozwalającym na swobodne jego przemieszczanie w ograniczonym polu.

Koniec cz. 1

W następnym poście postaram się przedstawić min. za pomocą ilustracji system bloczków do podwieszania i utrzymywania chuja.

Brak komentarzy: