Sobotnie jechanie pi-ema

Zasiadłem ci ja wygodnie w wannie. Rozłożyłem całościowo swoje jestestwo i wyleguję się przaśnie. Kiedy już utulony smętnym dźwiękiem wody sączącej się z mojej wyczesanej baterii, przymknąłem powieki i jąłem wizualizować co przyjemniejsze sytuacje, nagle rozpoczął telefon mój grać Fin de Siecle. Curva – myślę sobie – raz, że przerywa mi ekstraordynarną fabułę półsnu, dwa, że odgrywa te swoje sygnały w pokoju, nie w łazience. Postanowiłem dać mu czas. I dałem – pół minuty, a on dalej, żebym odebrał. Wstaję z bólem i ociekając wodą powłóczę nogami w kierunku wydzierającej się wniebogłosy komórki. Tak słucham – przemówiłem do mojego molestatora ciekaw, z kim to ja rozmawiam, bo rzecz oczywista, że się skubaniec zastrzegł. Przedstawił się, ale nie znam cudaka. Po kilku sekundach i "możesz raz jeszcze?" skonstatowałem, że będzie to pogawędka z pi-emem, który przejął zdychający projekt, w którym ostatnio brałem udział. O żesz ty w mordę – myślę sobie – to tutaj sobota, ja w wannie się pławię, a ty mnie będziesz wypytywał o postęp prac? Już ja cię pojadę – myślę, a mówię, że ogólnie mi bardzo przyjemnie i tego typu debiuty konwersacyjne wciskam. Nie jest to do końca kłamstwo, bo w międzyczasie znowu zanurzyłem się w przeważającej większości w słodkich czeluściach wanny. Jeszcze był wesół, kiedy dotarł do niego pierwszy skrót. "Widzisz, FTP podejrzanie się zachowuje" – badam teren i z radością słyszę jak interlokutor nerwowo przełyka ślinę. Och, jak wykłada się na tak prostych terminach, to dojadę go w dwie minuty tak, że zapomni, po co dzwoni. "Ale czy to się da rozwiązać? Czy są jakieś perspektywy?". Teraz to już uśmiecham się po całości. Perspektywy – nie tędy droga, przyjacielu, ale sam tego chciałeś. "Otóż wygląda to tak, że dopóki maszyna stoi za NAT'em to z poziomu aplikacji dostajemy 403 zarówno na pasywnym, jak i aktywnym. Ten sam terminal zachowuje się normalnie, kiedy łączę się spoza dotnetu". Trafiony. Zatopiony. Cisza kabla, jak mówi poeta. Po dziesięciu sekundach wsłuchiwania się w sapanie robi mi się trochę przykro. "Ale pracuję nad tym. Spróbuję wykorzystać zewnętrznego egzeka. Nie obiecuję, że to zadziała, ale tak, czy inaczej kod i materiały macie do poniedziałku na skrzynce. Z punktu widzenia użytkownika zmiana będzie niezauważalna". Coś tam jeszcze próbuje mi przekazać, że dziękuje, że to bardzo dobrze i w ogóle sprawia wrażenie, że wdzięczność przepełnia jego serce, że tak szybko to wszystko się odbędzie.

Już nie słucham. Odkładam dumny z siebie komórkę i po zaledwie trzydziestu minutach przypominam sobie, że mamy piątek.

Brak komentarzy: