Zadanie

- Powiedz mi, kurwa, co ci wisi? – Ryknął w końcu Szef. Był już cały czerwony i spocony od kłótni odbywanej właśnie z agentem 00FF.
Rozmówca przetrawił jakoś ten wrzask i jeszcze raz spokojnie się zastanowił, ważąc każde słowo swojej przyszłej odpowiedzi. Sprawa bowiem śmierdziała – była to najgorsza robota, jaką mu kiedykolwiek próbowano zlecić. Zacisnął zęby i wysyczał powoli idealnie zbalansowaną wypowiedź:
- A może odpowiesz mi, do chuja psa, dlaczego nikt przede mną nie zgodził się podjąć tej misji? I dodaj przy okazji, dlaczego sam nie pójdziesz i tego nie zrobisz.
Szef miał już gotową ripostę. Po prawdzie przecież odpowiadał na to pytanie już 253 razy.
- Stanisław... ja mam żonę i dziecko. Większość agentów też już ma. A ty jesteś najlepszy w tym fachu i nie założyłeś jeszcze rodziny. – Wyrecytował podpierając się dopracowaną do perfekcji błagalną mimiką.
- Ja cię sunę. Nie gadaj mi takich pierdół...
- A poza tym, czy ten milion dolarów to mała sumka za tak proste zadanie? – Wtrącił w odpowiednim miejscu Szef. Dobrze wiedział, że to już ostatnia deska ratunku, finalna karta przetargowa. Zaraz prawdopodobnie będzie zmuszony podnieść stawkę, ale może 00FF połasi się na milion?
- Czy ty tego nie rozumiesz? Tu nie chodzi o pieniądze. Tu chodzi o dożywotnią zmianę mojej pozycji społecznej. Z wielbionego amanta, z człowieka, który rozbija się po dyplomatycznych rautach, zalicza modelki, jeździ tym, pachnie tym... Słowem z "mówię bingo & tańczę tango" na mega-zboczka, na ojca chrzestnego wszystkich zboczków. Kurwa, bądźmy szczerzy. Na ultrapierdolniętego przewodnika duchowego, guru wszystkich guru, papieża każdego dewianta tego świata.
- Czy przypadkiem nie przesadzasz? Być może...
- Ja przesadzam? Przecież to jest w centrum miasta!
- To tylko pomnik, na Boga Ojca!
- Apelując, kurwa, do twojej pamięci przypominam, że pomnik krowy!
- Uratujesz tysiące istnień!
- Przecież o tym nie będzie nawet wzmianki. Zaraz po robocie, a jeszcze pewniej w jej trakcie, przyjadą z najbardziej renomowanej kliniki dla pierdolców i mnie zawiną. Kopsną mi takie lekarstwa, że po łopatce będę się drapał stopą. Pozwalając sobie na jeszcze dalej idącą prognozę twierdzę, że historie o moim wyczynie będą powtarzać sobie nawet niebiańskie zastępy na polach Armageddonu.
- Ale...
- I jeszcze jedno. Następna robota, o jakiej będę mógł marzyć to publiczne włożenie sobie tego twojego miliona w odbyt.
- Dwa miliony.
- Wychodzę! – ryknął 00FF, wstał i wyszedł z trzasnąwszy drzwiami osiem razy.
Szef siedział załamany. Ostatni z agentów odmówił współpracy. Nie było już nadziei.
Opuszczony przez wszystkich pochylił głowę i spojrzał na swoje spracowane dłonie. Kiedy miał już zacisnąć je sobie na szyi, do pokoju energicznie wszedł ten sam agent. Nie zwracając jednak uwagi na rozradowaną minę swojego zwierzchnika, pozrzucał mu z okna wszystkie doniczki, nacharał na dywan i wyważywszy drzwi wyszedł z gabinetu.

Czy cudem odratowany po próbie samobójczej Szef wymyśli co zrobić?
Kto rozbroi bombę, ratując tysiące istnień i czy pomogą ogłoszenia w najgorszych szmatławcach?
Ciąg dalszy nastąpi.

Brak komentarzy: