Cud kolejny


Słońce dopiero co wstało. Dwa drzewka, stojące w charakterze ozdoby przy warsztacie naprawy samochodów, rzucały cienie długie jak lotnisko. Mimo, że pora była wczesna trzy postacie pochyliły się jednocześnie nad otwartą maską samochodu.
Właściciel warsztatu polecił zrobić coś właścicielowi samochodu. Pomocnik zaś natychmiast skoczył po potrzebne klucze, pompki i lewar. Chwila bezruchu. Wszyscy powrócili na swoje pozycje.
Majster skrzywił się, pomocnik przypominał sobie lepsze dni, kierowca tęsknił za czasami, kiedy wszystko było sprawne.
Kilkanaście szemrzących i przekomarzających się minut. Majster dyrygował kierowcą, pomocnik robił dobre miny do złej gry. Od czasu do czasu chodził jednak na stronę aby pobyć chwilę szczerym i zmienić mimikę twarzy na okrutnie tragiczną.
Majster coś poruszył pod maską auta i wydał kilkanaście poleceń kierowcy. Kierowca zadał parę pytań o mało, że na temat, w kierunku pomocnika. Pomocnik uśmiechnął się na tyle nieszczerze, że minęła kolejna jedna czterdziesta ósma rozpoczynającego się dnia.
Majster, ot tak, niechcący wskazał, podczas wygłaszania kolejnego monologu, na świadectwa ukończonych szkół. Pomocnik wydał kilka poleceń kierowcy. Kierowca pamiętał, oj, jak on pamiętał lepsze dni.
Kiedy wskazania zegarków poczęły ciążyć na sumieniach mechaników, kierowca przemówił cicho:
- Przydałby się cud.
Majster zrobił urażoną minę. Pomocnik również wyraz twarzy miał taki, jakby go ktoś poczęstował cukierkiem. Obydwaj równie cicho rzucili:
- Myślisz pan?
Kierowca potwierdził.
Jakby niechętnie, ale, co ciekawe szybko i bez ociągania chwycili się więc przepisowo za dłonie, stając w trójosobowym kole. Znaczy się, że z punktu widzenia Stwórcy był to taki pogięty sześciokąt. Wejrzeli dalekowidzącymi i natchnionymi oczyma w poranne cumulusy i wybełkotali parę zaklęć.
Z Nieba zstąpił jednorożec. Cudowny, biały jak najczystszy śnieg, piękny i delikatny, idealny i niestety krótkotrwały.
PING! Pierdolnął jakiś niewidoczny ale niewątpliwie zajebisty dzwon. Jednorożec zniknął. W jego miejsce pojawiła się krótka notka, mówiąca o tym, że limit cudów na dzień bieżący został wyczerpany.
Kierowca nie mógł powstrzymać się od komentarza.
- Wiecie co, panowie? Czasami wydaje mi się, że to nie jest tak, że On niedosłyszy. On sobie czasem wyraźnie leci w człona!


Brak komentarzy: