Wpatruję się ciekawie i bezrozumnie w drobinki kurzu falujące nad moją głową. Ogarniam naiwnym, niedorozwiniętym spojrzeniem cały ten sześcienny habitat, w którym spoczywam. Wypełnione zimnymi prostokątnymi przedmiotami kubistyczne składowisko odpadków utrzymujące mnie z dala od życia.
Pod naporem wzroku zaczyna się rozpogadzać, jak sekunda po sekundzie, obrót po obrocie. Lekkie ukłucia, słońce przez zamknięte powieki. Przechylam się i chwieję lekko, oddalam w nieskończoność wyuczone wizje najbliższej przyszłości. Rozpoznaję smak chleba z cukrem, kochany fartuszek i ganek. Rowerek i łąkę z wąskimi torami.
Plamę krwi na chodniku. Nóż w mojej dłoni i dumny samotny śpiew.
Mamy królestwo i mamy króla.
10 komentarzy:
Podejrzewam ze ubiles klamilwego skurwysyna z malego miasta ktory mianowal sie krolem, tudziez glosil wiesc ze krolem jest.
Do Twojego komentarza, drogi Elu, mam do powiedzenia tyle, co ś.p. kardynał, który poprosiwszy śliczną dziewczynkę o zaśpiewanie mu ulubionej piosnki, usłyszał wraz z tysiącami słuchaczy "szła Maryna koło młyna, zaswędziała ją cytryna".
Pamiętne słowa, które pozwolę sobie zacytować brzmiały "Boże, coś Polskę!"
Jest kontent, i sie kreci, pagerank rosnie. "Boże coś Polskę" Potrzeba jeszcze troche linkow do.
Nie wydaje mi sie zeby w opowiesci solusa chodzilo o mpk, najwyrazniej plama krwi i lalka wskazuje na wielka tragedie jaka sie tam wydazyla. Zdaje sie ze to wlasnie tam mala Kasia przebila sobie plucko kierownica od rowerka. Dlatego nie placze... dlatego jest cicho.
w kolo byla cisza, a ta cisza krzyczala
ja też lubię rowery, często zabieram pistolet, noże połamałem na jakimś skurwysnie z mpk - chodziło o bileciki
Ciekawe ze koles z mpk mial takie ladne, okragle, idealnie symetryczne piegi. Wpatrujac sie rowiez w slonce przez brudna szybe autobusu lini 95 wiedzial ze zycie z niego odchodzi. Gasł. Gasł z nozem wbitym w rozne czesci ciala. Z kawalkami noza w udzie i klatce piersiowej. Nie wiedzial ze praca "kanara" w łodzkim mpk moze byc tak niebezpieczna. Moze nie byl idelanym czlowiekiem, czesto bral lapowki. Po powrocie z pracy zahaczal o zabke, obalal hejnała i w domu bil zone. Teraz lezal w autobusie, w miejscu swojej pracy i w miejscu swojego ziemskiego konca. Koniec ziemskiej podrozy w autobusie lini 95 w lodzi.
coś ty? anonimie mi wygladasz na nieanonimowego
nie, jestem anonimowa
Prześlij komentarz